wtorek, 23 lipca 2013

Chapter seven



Usiadłam obok niego na podłodze. Opierając się plecami o drzwi.
-To wszystko twoja wina- po chwili ciszy wyrzuciłam z siebie.
-No chyba zwariowałaś, znowu ja jestem winny.- uniósł się i obrócił się w moją stronę.
-A kto chciał tutaj przyjść?
-A skąd ja do cholery miałem wiedzieć, że drzwi się zatrzasną?
No dobra miał rację, ale to nie zmienia faktu, że jest cholernie wkurzona. Zamiast bawić się na dole ze wszystkimi, siedzę zamknięta w łazience z osobą, której szczerze nienawidzę. Po prostu cudownie.
Siedzieliśmy oboje z założonymi rękami, niczym obrażeni na siebie 5-latkowie. Spojrzałam na niego.
-To głupie- powiedziałam w końcu, przerywając tą bezsensowną ciszę.
-Co?
-Te nasze ciągłe kłótnie. Nie lubimy się- ok, ale powstrzymajmy się od tych ciągłych wojen. Mamy wspólnych przyjaciół, więc chyba powinniśmy trochę spasować. Przynajmniej przy nich, jak jesteśmy sami, możemy się kłócić ile wlezie.
-Właściwie to masz rację. Przy nich się po prostu wzajemnie ignorujemy i tyle.
-Dobrze, że sobie ty wyjaśniliśmy.
*
Minęło już dobrych 20 minut, a nikt do cholery się nie zorientował, że jesteśmy w łazience. Ciekawa jestem ile jeszcze tutaj posiedzimy. Wstałam z podłogi i podeszłam do półki z kremami, pewnie siostry Ryana. Wąchałam wszystkie po kolei- tak, bardzo interesujące zajęcie, ale co lepszego miałam do roboty?
Nagle poczułam na plecach zimną wodę. Odwróciłam się, a tam Bieber stał z pustym już kubkiem i zwijał się ze śmiechu.
-Popieprzyło cię?! - krzyknęłam ocierając mokrą bluzkę.
-To za ten napój na stołówce.
Wkurzona wzięłam do ręki kubek i napełniłam go wodą, którą zaraz wylałam wprost na jego koszulkę.
-Zabawne nie? - zaśmiałam się ironicznie.
-Zaraz zobaczysz co jest zabawne- powiedział i podniósł mnie w pasie prowadząc w kierunku prysznica.
-Nieeeee, nieee, przestań, kurwa Bieeeber nie! - krzyczałam, bo wiedziałam jakie ma zamiary. Śmiał się idiotycznie i wciągnął mnie do kabiny prysznicowej.
-Jak odkręcisz wodę to nie żyjesz- powiedziałam, starając się przyjąć groźny ton głosu.
-Już się boje.- już odkręcał wodę, gdy wciągnęłam go do środka i woda poleciała na nas oboje.
Wystarczył moment a byliśmy cali mokrzy
-Zaaakręć to! - krzyknęłam.
Nareszcie udało nam się zakręcić wodę. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Ciekawa jestem co teraz zrobimy. Będziemy wracać do domu w mokrych ciuchach? - mówiłam przez śmiech.
-A mamy inne wyjście? - Bieber też się uśmiechał.
Chciałam się obrócić, ale poślizgnęłam się i wpadłam wprost w ramiona Justina. On obejmował mnie w pasie, a ja trzymałam ręce na jego ramionach.
-Przepraszam- wymamrotałam tylko niepewnie.
Nasze twarze były bardzo blisko siebie. Usta dzieliły dosłownie milimetry. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Jeszcze nigdy nie byłam z nim, aż tak blisko, jak w tym momencie, nawet wtedy w klasie odległość między nami była większa. Ta bliskość między nami była niebezpieczna, bardzo niebezpieczna. Na szczęście nagle usłyszeliśmy jakiś hałas, odwróciliśmy się i zobaczyliśmy, że do łazienki wchodzi Ryan. Patrzył na nas jak na idiotów. Popatrzyliśmy na siebie i zorientowaliśmy się, że cały czas się obejmujemy. Oboje byliśmy zmieszani, szybko się od siebie odsunęliśmy.
-Jakkolwiek dziwnie to pytanie zabrzmi to- co wy robicie razem, pod prysznicem? - Ryan nie krył zdziwienia, ale też rozbawienia.
W tym momencie razem z Justinem wybuchnęliśmy śmiechem. Tak, to musiało wyglądać dziwnie.
Ryan podał nam obojgu ręczniki. Owinęłam się nim i wyszłam z kabiny prysznicowej.
-Eeem Ryan, czy twoja siostra miałaby coś przeciwko, gdybyś pożyczył mi jakieś ciuchy od niej? - zaśmiałam się.
-Chyba nie, a zresztą nie mamy innego wyjścia - Ryan uśmiechnął się.
-Justin, tobie dam jakieś moje rzeczy, poczekajcie chwilę.
Chłopak znów zostawił nas samych. Zapanowałam niezręczna cisza. Żadne z nas nie wiedziało co ma powiedzieć. Na szczęście już po chwili znów pojawił się Ryan. Podał nam ciuchy i wyszedł.
-Dzięki- odpowiedzieliśmy równocześnie.
-Dobra, ja pierwsza się przebieram - powiedziałam do Biebera i spojrzałam na niego. Czy on mnie w ogóle słucha?
-Eem wyobraź sobie, że powinieneś teraz wyjść bo chcę się przebrać - walnęłam go lekko w ramię.
-Aaa tak, jasne - odpowiedział i wyszedł z łazienki. Zamknęłam drzwi i przebrałam się w suche rzeczy. Cały czas zawracałam sobie głowę tym co się wydarzyło. Czy to normalne aby dwójka nienawidzących się ludzi czasami po prostu zatracało się w swoich oczach? Rozczesałam mokre włosy i podsuszyłam je suszarką leżącą na półce. Otworzyłam drzwi i wyszłam z łazienki mijając Justina.
-Możesz iść - powiedziałam do niego i zeszłam na dół, gdzie impreza trwała dalej.
-I wtedy wchodzę, a oni są razem pod prysznicem.
-Ale w ciuchach?
-No taak.
Widocznie weszłam w momencie komentowania zaistniałej dzisiaj sytuacji.
-Ykhm - podeszłam do nich i odchrząknęłam charakterystycznie.
-Upsss, sorki Ron- Ryan spojrzał na mnie ze zmieszaną miną.
-Eh no ok. A tak dla wyjaśnienia. Nie wyobrażajcie sobie Bóg wie czego. Zatrzasnęliśmy się w łazience, no i jak my zwykle zaczęliśmy się kłócić, on oblał mnie wodą, ja jego aż w końcu wylądowaliśmy pod prysznicem w ciuchach i tyle. - wyjaśniłam całą sytuację.
-Aaaa, no tak, można było się domyślić- uśmiechnęła się Megan.
Po chwili dołączył do nas Justin. Przez resztę wieczoru dobrze się wszyscy bawiliśmy. Obyło się bez kolejnych wpadek, na całe szczęście.
Po 24 impreza dobiegła końca. Ludzie wychodzili dziękując za fajną imprezę. W końcu została już tylko nasza 6. Pomagaliśmy Ryanowi posprzątać dom po imprezie. Zabrało nam to pół godziny. Zmęczeni usiedliśmy w salonie.
-A wiecie co wam powiem?- zaczął Ryan.
-No?
-Słodko wyglądaliście jak się obejmowaliście. - zaśmiał się a my równocześnie z Bieberem, rzuciliśmy w niego poduszkami.
-No co?- zaśmiał się. W tym momencie Kelsey podniosła się z kanapy.
-Wiecie co?
-Hm ? - spytał Justin.
-Oboje lubicie zakłady, nie? - zwróciła się do nas.
-No - odpowiedzieliśmy równo.
-A co powiecie na taki zakład...