Justin ciągnął mnie za rękę idąc do góry. Zastanawiałam się, co ja
właściwie robię? Do reszty mnie pogięło? Stop. Przecież pójdziemy na
górę, przesiedzimy te 20 minut i wciśniemy kit innym , że wyzwanie
zrobione. Proste nie? Doszliśmy do pierwszego, lepszego pokoju. Bieber
puścił mnie przodem, a sam wszedł jako drugi i zamknął za sobą drzwi.
Wygodnie walnęłam się na łóżko. On spojrzał na mnie jak na idiotkę.
-Czego się tak gapisz? Naprawdę myślałeś, że przyszłam tutaj na szybki numerek? - rzuciłam mu mordercze spojrzenie, po czym wybuchłam śmiechem.
-Była umowa. – powiedział, jakby to było oczywiste, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. Naprawdę, czasami przeraża mnie to, jaki z niego idiota.
- Nie było żadnej umowy. W wyzwaniu kazałeś mi przyjść z tobą na górę, nie było mowy o czymkolwiek innym - powiedziałam obojętnie.
Tak naprawdę, nie wiem czemu, ale serce jakoś dziwnie szybko mi biło. To nie było normalne, to pewne.
-Przegrywasz - powiedział i już chciał wyjść z pokoju, ale szybko podniosłam się z łóżka i stanęłam w drzwiach, uniemożliwiając mu wyjście.
Tak, teraz chciał zejść na dół, oznajmić wszystkim, że stchórzyłam i wypominać mi to przy każdej naszej kłótni. Nie mogłam na to pozwolić, ale do cholery, nie miałam też zamiaru tego z nim robić, na głowę jeszcze nie upadłam.
-A ty gdzie?
-Na dół. Wycofujesz się z zadania, więc nic tu po mnie - chciał odepchnąć mnie na bok i wyjść, ale znów mu tu uniemożliwiłam.
-Co mam zrobić do cholery żeby zaliczyć to pieprzone zadanie?- powiedziałam wkurzona.
-Zgadnij - głupio się uśmiechnął, a ja przewróciłam teatralnie oczami.
W tym momencie miałam ochotę dać mu w twarz, ale tak żeby mnie popamiętał i to na długo .
-Jeśli sądzisz, że się z tobą prześpię to chyba jesteś jeszcze większym niedorozwojem niż myślałam.
-Słuchaj Ronnie, naprawdę oszczędź sobie swoje jakże inteligentne wypowiedzi i zdecyduj się. Zaliczasz swoje zadanie czy schodzimy na dół, a ty odpadasz przez swoje tchórzostwo. A więc, co wybierasz ? - z jego twarzy nie schodził ten kretyński uśmiech.
Na chwilę się zamknęłam. Jedno jest pewne. Na pewno nie zgodzę się, żeby wygrał. Za bardzo go nienawidzę, żeby dać mu tą pieprzoną satysfakcję.
-Czekam. – powiedział, udając bardzo znudzonego.
-Dobra. – odpowiedziałam, a dopiero po chwili przeanalizowałam, co powiedziałam.
-Czyli?- spytał z niedowierzaniem.
-Gówno. No chyba dobra znaczy, zgadzam się na wykonanie mojego zadania.
-Serio?
-Ile jeszcze razy dzisiaj zadasz mi to pytanie?
-Myślałem , że ...- podrapał się po głowie, zdezorientowany.
-To nie myśl. To nie jest twoja mocna strona. Dobra, teraz to ty chyba masz zamiar stchórzyć, nie widzę żebyś zbytnio się za coś zabierał – parsknęłam mu śmiechem prosto w twarz.
Opcja numer dwa - to on się nie odważy i wyjdzie z pokoju. Tak, jestem genialna.
Wziął mnie za rękę i przywarł do ściany, po czym namiętnie pocałował. Kładąc ręce na moje biodra.
Upss, czekajcie jaka była opcja numer 3? Cholera, nie było opcji numer trzy. Co ja mam teraz zrobić?
No dobra , idiota, ale całował – cudownie. Ale nie mogę przecież do niczego więcej dopuścić. Przegram czy nie, już dawno miałam ochotę to zrobić. W tym momencie z całej siły kopnęłam go z kolana między nogi. Jaki miałam ubaw, kiedy zgiął się bólu, trzymając za krocze. Dosłownie zwijałam się ze śmiechu, ten widok naprawdę był komiczny, gdybym tylko nie zostawiła komórki na dole, na pewno był to nagrała.
-Co cię tak bawi? Jesteś nienormalna.- krzyczał na mnie, jednocześnie stękając z bólu.
-Już dawno chciałam to zrobić - powiedziałam przez śmiech i wyszłam z pokoju. Gdy tylko zeszłam na dół. Wszyscy stanęli na równe nogi.
-Już?- powiedzieli prawie równocześnie zrywając się z łóżka/ podłogi.
-Już, już. Justin nie dał rady –starałam się powiedzieć to poważnie, ale nie umiałam powstrzymać się od wybuchnięcie śmiechem.
Usiadłam wygodnie na kanapie, pokładając się ze śmiechu. Po chwili na dół zszedł też Bieber, cały czas trzymając się za krocze.
-Co ...wy tam wyprawialiście? - wydukał Ryan patrząc na Justina. Był jednocześnie zszokowany i rozbawiony.
-Justin przecenił swoje możliwości - próbowałam opanować śmiech, ale niezbyt mi to wychodziło .
-Zamknij się kretynko . - warknął wychodzą z kuchni, z workiem lodu.
Położył się na kanapie i przyłożył sobie lód do "tego miejsca".
-Eeeej ty go tak urządziłaś ? Wow, to wymagająca jesteś w tych sprawach - powiedział Christian patrząc raz na mnie raz na Biebera .
-Nawet do niczego nie doszło - powiedział Biebs .
-Złotko, za wysokie progi na twoje nogi, albo chyba powinnam powiedzieć jak na twojego ... -nie dokończyłam i znów wybuchłam śmiechem
-Wyjaśni nam ktoś w końcu co się wydarzyło do góry? - powiedziała Kelsey.
-Oj no dobra, koniec zabawy. Do niczego nie doszło. Jeszcze mnie nie popieprzyło, żeby robić cokolwiek z tym idiotą. - powiedziałam.
-To dlaczego go boli ....... no ten wiecie? - spytała Megan.
-Bo ta idiotka mnie kopnęła. Ty masz naprawdę nierówno pod sufitem - spojrzał na mnie wrednie.
-Wolę mieć nierówno pod sufitem niż być tak zdesperowaną jak ty. Musisz posuwać się do jakichś idiotycznych podstępów, żeby dziewczyna się z tobą przespała.
-Chyba ci się coś pomyliło. Każda normalna dziewczyna by mi uległa, ale, że ty jesteś nienormalna to już nie mój problem.
-Pierdol się.
-Z przyjemnością , byle nie z tobą.
-Cholera i znowu się kłócicie. Czy wy nie potraficie normalnie ze sobą rozmawiać?- krzyknął Ryan.
-Nie! - odpowiedzieliśmy równo z Bieberem.
-Ja spadam, nic tu po mnie - powiedziałam i podniosłam się z łóżka.
-Dobrze zrobisz- warknął Bieber.
-Nikt cię o zdanie nie prosił. Zajmij się lepiej tym co masz w spodniach, bo jeszcze bezpłodny będziesz. O ile cokolwiek tam masz - odcięłam się i ubrałam bluzę.
-Przekonałabyś się, ale jesteś tchórzem.
-Wiesz, wolę być tchórzem niż mieć uraz do końca życia po tym widoku - powiedziałam i otworzyłam drzwi.
-Jeszcze do mnie przyjdzie.
-Mhm , zadzieram kiecę i lecę - powiedziałam sarkastycznie.
-Pa wszystkim , oprócz frajera - dodałam i wyszłam.
Byłam strasznie wkurzona . Ta jego pewność siebie doprowadzała mnie do szału. Uważa , że może mieć każdą . Możliwe, ale na pewno nie mnie.
*
W domu zdjęłam buty i odłożyłam bluzę, po czym poszłam do salonu, w którym znajdowali się moi rodzice.
-Co na kolację ? – spytałam, czując jak mój żołądek domaga się jedzenia.
-W kuchni masz zapiekankę, odgrzej sobie.
Wzięłam do ręki komórkę i wybrałam numer do Kelsey, odgrzewając sobie jedzenie.
-Dalej jesteście u Chrstiana?
-Nie, ja już nie. To znaczy oni chyba jeszcze tak, ale ja już wracam. A co się stało?
-Nic, chciałam po prostu z kimś pogadać.
-A, ok. Eeej czyli na pewno , na górze wy nic nie ten ..tego?
-Oczywiście, że nie ! On jest chyba ostatnim chłopakiem na świecie z którym mogłabym to kiedykolwiek zrobić. Nawet nie wiesz jak ja go cholernie nienawidzę.
-Uff to dobrze . To byłaby najgłupsza rzecz jaką mogłabyś zrobić.
-Wiem . Mam jeszcze trochę zdrowego rozsądku . A jak tam jego krocze? - zaśmiałam się.
-Chyba w porządku . To znaczy potem odłożył już lód , ale nie wyglądał za dobrze.
-Dobrze mu tak.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, po czym odłożyłam komórkę z powrotem do kieszeni i poszłam z jedzeniem do swojego pokoju. Położyłam talerz na biurku i włączyłam telewizor. Po kolacji przebrałam się i poszłam spać.
*
Znów ten cholerny dźwięk budzika. Nienawidzę go. Jak sobie pomyślę, że dzisiaj czeka mnie godzina w kozie, w jednej klasie z Bieberem to odechciewa mi się wszystkiego. Przygotowałam się do szkoły i zjadłam śniadanie , po czym tata odwiózł mnie do szkoły .
W drodze do szafki, musiałam oczywiście spotkać Amandę. Nie ma to jak miły początek dnia.
-No i czego znowu ? - warknęłam wkurzona.
-Odwal się od Justina.
-A ciebie do reszty poryło? Mam w dupie twojego Justinka .
-No nie wydaję mi się. Widzę, że ciągle chodzicie po szkole razem.
-Bo on jest w mojej paczce idiotko. To chyba oczywiste, że chcą nie chcąc spędzam z nim dużo czasu.
-Ale ja widzę jak ty na niego patrzysz.
-To chyba czas najwyższy wybrać się do okulisty . Zobacz może gdzieś obok twojego psychiatry mieści się jakiś okulista . A teraz posuń to swoje grube dupsko bo chce przejść- powiedziałam i popchnęłam ją przechodząc obok.
-Grrr nienawidzę cię - usłyszałam za sobą.
-Wzajemnie.
Nareszcie doszłam do swojej szafki i wyjęłam książki. Przed klasą siedzieli już wszyscy
-Jak tam twoje narządy? - zaśmiałam się patrząc na Biebera.
-Gdyby nie fakt , że jesteś dziewczyną już dawno bym ci przywalił
-Och, jaki z siebie dobrze wychowany facet. Tylko pozazdrościć twojej wybrance.
-Słodki ten twój sarkazm. I tak wiem, że na mnie lecisz.
-Za mało cię wczoraj bolało?
W końcu się zamknął i w tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję. Niestety pierwszą lekcją była chemia. Czyli musiałam nie dość, że znosić dzielenie ławki z Bieberem to do tego podejrzliwe spojrzenia Smith. Tak jakby myślała, że za chwilę zapragniemy dokończyć to, co zaczęliśmy ostatnim razem w jej klasie. Justin chyba też o tym pomyślał, bo się zaśmiał.
Na szczęście ta lekcja odbyła się bez żadnych problemów. Tak jak wszystkie pozostało . Ale oczywiście teraz czekało mnie najgorsze. Koza.
Dyrektor zaprowadził nas do klasy i kazał zostać w niej aż do dzwonka . 45 minut - sam na sam z Bieberem . Świetnie !
Usiadłam w jednej ławce a on na drugim końcu klasy . Mi to pasowało . Im dalej od siebie tym lepiej . Przez pierwsze 20 minut zajmowałam się słuchaniem muzyki przez słuchawki, aż nagle przerwał mi nie kto inny jak Justin.
-Czego? – warknęłam.
-Odpowiedz mi na jedno pytanie.
Niechętnie wyciągnęłam z uszu słuchawki i przerzuciłam swój wzrok na niego. Oparł się o ławkę i nachylił nade mną, będąc niebezpiecznie blisko mnie.
-Czekam.- powiedziałam udając znudzoną.
-Dlaczego nie chcesz przyznać , że ci się podobam?
Przewróciłam teatralnie oczami.
-Znowu zaczynasz? Niby skąd wyciągasz takie wnioski?
Przybliżył się jeszcze bardziej , co spowodowało , że nasze twarze dzieliły centymetry. Moje serce zaczęło walić jak młotem. Sama nie wiem dlaczego. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
-Widzę twoją reakcję kiedy jestem blisko .
-Normalnie reaguję – wydukałam.
-Wcale nie. Widzę na przykład teraz to w twoich oczach.
-No to źle widzisz.- starałam się mówić „naturalnie”, ukrywając drżący głos.
-Jeszcze jedno pytanie.
-No, gadaj.
-Co byś zrobiła gdybym teraz chciał cię pocałować?
-Czego się tak gapisz? Naprawdę myślałeś, że przyszłam tutaj na szybki numerek? - rzuciłam mu mordercze spojrzenie, po czym wybuchłam śmiechem.
-Była umowa. – powiedział, jakby to było oczywiste, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. Naprawdę, czasami przeraża mnie to, jaki z niego idiota.
- Nie było żadnej umowy. W wyzwaniu kazałeś mi przyjść z tobą na górę, nie było mowy o czymkolwiek innym - powiedziałam obojętnie.
Tak naprawdę, nie wiem czemu, ale serce jakoś dziwnie szybko mi biło. To nie było normalne, to pewne.
-Przegrywasz - powiedział i już chciał wyjść z pokoju, ale szybko podniosłam się z łóżka i stanęłam w drzwiach, uniemożliwiając mu wyjście.
Tak, teraz chciał zejść na dół, oznajmić wszystkim, że stchórzyłam i wypominać mi to przy każdej naszej kłótni. Nie mogłam na to pozwolić, ale do cholery, nie miałam też zamiaru tego z nim robić, na głowę jeszcze nie upadłam.
-A ty gdzie?
-Na dół. Wycofujesz się z zadania, więc nic tu po mnie - chciał odepchnąć mnie na bok i wyjść, ale znów mu tu uniemożliwiłam.
-Co mam zrobić do cholery żeby zaliczyć to pieprzone zadanie?- powiedziałam wkurzona.
-Zgadnij - głupio się uśmiechnął, a ja przewróciłam teatralnie oczami.
W tym momencie miałam ochotę dać mu w twarz, ale tak żeby mnie popamiętał i to na długo .
-Jeśli sądzisz, że się z tobą prześpię to chyba jesteś jeszcze większym niedorozwojem niż myślałam.
-Słuchaj Ronnie, naprawdę oszczędź sobie swoje jakże inteligentne wypowiedzi i zdecyduj się. Zaliczasz swoje zadanie czy schodzimy na dół, a ty odpadasz przez swoje tchórzostwo. A więc, co wybierasz ? - z jego twarzy nie schodził ten kretyński uśmiech.
Na chwilę się zamknęłam. Jedno jest pewne. Na pewno nie zgodzę się, żeby wygrał. Za bardzo go nienawidzę, żeby dać mu tą pieprzoną satysfakcję.
-Czekam. – powiedział, udając bardzo znudzonego.
-Dobra. – odpowiedziałam, a dopiero po chwili przeanalizowałam, co powiedziałam.
-Czyli?- spytał z niedowierzaniem.
-Gówno. No chyba dobra znaczy, zgadzam się na wykonanie mojego zadania.
-Serio?
-Ile jeszcze razy dzisiaj zadasz mi to pytanie?
-Myślałem , że ...- podrapał się po głowie, zdezorientowany.
-To nie myśl. To nie jest twoja mocna strona. Dobra, teraz to ty chyba masz zamiar stchórzyć, nie widzę żebyś zbytnio się za coś zabierał – parsknęłam mu śmiechem prosto w twarz.
Opcja numer dwa - to on się nie odważy i wyjdzie z pokoju. Tak, jestem genialna.
Wziął mnie za rękę i przywarł do ściany, po czym namiętnie pocałował. Kładąc ręce na moje biodra.
Upss, czekajcie jaka była opcja numer 3? Cholera, nie było opcji numer trzy. Co ja mam teraz zrobić?
No dobra , idiota, ale całował – cudownie. Ale nie mogę przecież do niczego więcej dopuścić. Przegram czy nie, już dawno miałam ochotę to zrobić. W tym momencie z całej siły kopnęłam go z kolana między nogi. Jaki miałam ubaw, kiedy zgiął się bólu, trzymając za krocze. Dosłownie zwijałam się ze śmiechu, ten widok naprawdę był komiczny, gdybym tylko nie zostawiła komórki na dole, na pewno był to nagrała.
-Co cię tak bawi? Jesteś nienormalna.- krzyczał na mnie, jednocześnie stękając z bólu.
-Już dawno chciałam to zrobić - powiedziałam przez śmiech i wyszłam z pokoju. Gdy tylko zeszłam na dół. Wszyscy stanęli na równe nogi.
-Już?- powiedzieli prawie równocześnie zrywając się z łóżka/ podłogi.
-Już, już. Justin nie dał rady –starałam się powiedzieć to poważnie, ale nie umiałam powstrzymać się od wybuchnięcie śmiechem.
Usiadłam wygodnie na kanapie, pokładając się ze śmiechu. Po chwili na dół zszedł też Bieber, cały czas trzymając się za krocze.
-Co ...wy tam wyprawialiście? - wydukał Ryan patrząc na Justina. Był jednocześnie zszokowany i rozbawiony.
-Justin przecenił swoje możliwości - próbowałam opanować śmiech, ale niezbyt mi to wychodziło .
-Zamknij się kretynko . - warknął wychodzą z kuchni, z workiem lodu.
Położył się na kanapie i przyłożył sobie lód do "tego miejsca".
-Eeeej ty go tak urządziłaś ? Wow, to wymagająca jesteś w tych sprawach - powiedział Christian patrząc raz na mnie raz na Biebera .
-Nawet do niczego nie doszło - powiedział Biebs .
-Złotko, za wysokie progi na twoje nogi, albo chyba powinnam powiedzieć jak na twojego ... -nie dokończyłam i znów wybuchłam śmiechem
-Wyjaśni nam ktoś w końcu co się wydarzyło do góry? - powiedziała Kelsey.
-Oj no dobra, koniec zabawy. Do niczego nie doszło. Jeszcze mnie nie popieprzyło, żeby robić cokolwiek z tym idiotą. - powiedziałam.
-To dlaczego go boli ....... no ten wiecie? - spytała Megan.
-Bo ta idiotka mnie kopnęła. Ty masz naprawdę nierówno pod sufitem - spojrzał na mnie wrednie.
-Wolę mieć nierówno pod sufitem niż być tak zdesperowaną jak ty. Musisz posuwać się do jakichś idiotycznych podstępów, żeby dziewczyna się z tobą przespała.
-Chyba ci się coś pomyliło. Każda normalna dziewczyna by mi uległa, ale, że ty jesteś nienormalna to już nie mój problem.
-Pierdol się.
-Z przyjemnością , byle nie z tobą.
-Cholera i znowu się kłócicie. Czy wy nie potraficie normalnie ze sobą rozmawiać?- krzyknął Ryan.
-Nie! - odpowiedzieliśmy równo z Bieberem.
-Ja spadam, nic tu po mnie - powiedziałam i podniosłam się z łóżka.
-Dobrze zrobisz- warknął Bieber.
-Nikt cię o zdanie nie prosił. Zajmij się lepiej tym co masz w spodniach, bo jeszcze bezpłodny będziesz. O ile cokolwiek tam masz - odcięłam się i ubrałam bluzę.
-Przekonałabyś się, ale jesteś tchórzem.
-Wiesz, wolę być tchórzem niż mieć uraz do końca życia po tym widoku - powiedziałam i otworzyłam drzwi.
-Jeszcze do mnie przyjdzie.
-Mhm , zadzieram kiecę i lecę - powiedziałam sarkastycznie.
-Pa wszystkim , oprócz frajera - dodałam i wyszłam.
Byłam strasznie wkurzona . Ta jego pewność siebie doprowadzała mnie do szału. Uważa , że może mieć każdą . Możliwe, ale na pewno nie mnie.
*
W domu zdjęłam buty i odłożyłam bluzę, po czym poszłam do salonu, w którym znajdowali się moi rodzice.
-Co na kolację ? – spytałam, czując jak mój żołądek domaga się jedzenia.
-W kuchni masz zapiekankę, odgrzej sobie.
Wzięłam do ręki komórkę i wybrałam numer do Kelsey, odgrzewając sobie jedzenie.
-Dalej jesteście u Chrstiana?
-Nie, ja już nie. To znaczy oni chyba jeszcze tak, ale ja już wracam. A co się stało?
-Nic, chciałam po prostu z kimś pogadać.
-A, ok. Eeej czyli na pewno , na górze wy nic nie ten ..tego?
-Oczywiście, że nie ! On jest chyba ostatnim chłopakiem na świecie z którym mogłabym to kiedykolwiek zrobić. Nawet nie wiesz jak ja go cholernie nienawidzę.
-Uff to dobrze . To byłaby najgłupsza rzecz jaką mogłabyś zrobić.
-Wiem . Mam jeszcze trochę zdrowego rozsądku . A jak tam jego krocze? - zaśmiałam się.
-Chyba w porządku . To znaczy potem odłożył już lód , ale nie wyglądał za dobrze.
-Dobrze mu tak.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, po czym odłożyłam komórkę z powrotem do kieszeni i poszłam z jedzeniem do swojego pokoju. Położyłam talerz na biurku i włączyłam telewizor. Po kolacji przebrałam się i poszłam spać.
*
Znów ten cholerny dźwięk budzika. Nienawidzę go. Jak sobie pomyślę, że dzisiaj czeka mnie godzina w kozie, w jednej klasie z Bieberem to odechciewa mi się wszystkiego. Przygotowałam się do szkoły i zjadłam śniadanie , po czym tata odwiózł mnie do szkoły .
W drodze do szafki, musiałam oczywiście spotkać Amandę. Nie ma to jak miły początek dnia.
-No i czego znowu ? - warknęłam wkurzona.
-Odwal się od Justina.
-A ciebie do reszty poryło? Mam w dupie twojego Justinka .
-No nie wydaję mi się. Widzę, że ciągle chodzicie po szkole razem.
-Bo on jest w mojej paczce idiotko. To chyba oczywiste, że chcą nie chcąc spędzam z nim dużo czasu.
-Ale ja widzę jak ty na niego patrzysz.
-To chyba czas najwyższy wybrać się do okulisty . Zobacz może gdzieś obok twojego psychiatry mieści się jakiś okulista . A teraz posuń to swoje grube dupsko bo chce przejść- powiedziałam i popchnęłam ją przechodząc obok.
-Grrr nienawidzę cię - usłyszałam za sobą.
-Wzajemnie.
Nareszcie doszłam do swojej szafki i wyjęłam książki. Przed klasą siedzieli już wszyscy
-Jak tam twoje narządy? - zaśmiałam się patrząc na Biebera.
-Gdyby nie fakt , że jesteś dziewczyną już dawno bym ci przywalił
-Och, jaki z siebie dobrze wychowany facet. Tylko pozazdrościć twojej wybrance.
-Słodki ten twój sarkazm. I tak wiem, że na mnie lecisz.
-Za mało cię wczoraj bolało?
W końcu się zamknął i w tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję. Niestety pierwszą lekcją była chemia. Czyli musiałam nie dość, że znosić dzielenie ławki z Bieberem to do tego podejrzliwe spojrzenia Smith. Tak jakby myślała, że za chwilę zapragniemy dokończyć to, co zaczęliśmy ostatnim razem w jej klasie. Justin chyba też o tym pomyślał, bo się zaśmiał.
Na szczęście ta lekcja odbyła się bez żadnych problemów. Tak jak wszystkie pozostało . Ale oczywiście teraz czekało mnie najgorsze. Koza.
Dyrektor zaprowadził nas do klasy i kazał zostać w niej aż do dzwonka . 45 minut - sam na sam z Bieberem . Świetnie !
Usiadłam w jednej ławce a on na drugim końcu klasy . Mi to pasowało . Im dalej od siebie tym lepiej . Przez pierwsze 20 minut zajmowałam się słuchaniem muzyki przez słuchawki, aż nagle przerwał mi nie kto inny jak Justin.
-Czego? – warknęłam.
-Odpowiedz mi na jedno pytanie.
Niechętnie wyciągnęłam z uszu słuchawki i przerzuciłam swój wzrok na niego. Oparł się o ławkę i nachylił nade mną, będąc niebezpiecznie blisko mnie.
-Czekam.- powiedziałam udając znudzoną.
-Dlaczego nie chcesz przyznać , że ci się podobam?
Przewróciłam teatralnie oczami.
-Znowu zaczynasz? Niby skąd wyciągasz takie wnioski?
Przybliżył się jeszcze bardziej , co spowodowało , że nasze twarze dzieliły centymetry. Moje serce zaczęło walić jak młotem. Sama nie wiem dlaczego. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
-Widzę twoją reakcję kiedy jestem blisko .
-Normalnie reaguję – wydukałam.
-Wcale nie. Widzę na przykład teraz to w twoich oczach.
-No to źle widzisz.- starałam się mówić „naturalnie”, ukrywając drżący głos.
-Jeszcze jedno pytanie.
-No, gadaj.
-Co byś zrobiła gdybym teraz chciał cię pocałować?
zajebisty . jestem ciekawa odpowiedzi ronnie. Czekam na nn
OdpowiedzUsuńDzięki ^^ Następny pojawi się w najbliższym czasie :P
Usuń