wtorek, 23 lipca 2013

Chapter seven



Usiadłam obok niego na podłodze. Opierając się plecami o drzwi.
-To wszystko twoja wina- po chwili ciszy wyrzuciłam z siebie.
-No chyba zwariowałaś, znowu ja jestem winny.- uniósł się i obrócił się w moją stronę.
-A kto chciał tutaj przyjść?
-A skąd ja do cholery miałem wiedzieć, że drzwi się zatrzasną?
No dobra miał rację, ale to nie zmienia faktu, że jest cholernie wkurzona. Zamiast bawić się na dole ze wszystkimi, siedzę zamknięta w łazience z osobą, której szczerze nienawidzę. Po prostu cudownie.
Siedzieliśmy oboje z założonymi rękami, niczym obrażeni na siebie 5-latkowie. Spojrzałam na niego.
-To głupie- powiedziałam w końcu, przerywając tą bezsensowną ciszę.
-Co?
-Te nasze ciągłe kłótnie. Nie lubimy się- ok, ale powstrzymajmy się od tych ciągłych wojen. Mamy wspólnych przyjaciół, więc chyba powinniśmy trochę spasować. Przynajmniej przy nich, jak jesteśmy sami, możemy się kłócić ile wlezie.
-Właściwie to masz rację. Przy nich się po prostu wzajemnie ignorujemy i tyle.
-Dobrze, że sobie ty wyjaśniliśmy.
*
Minęło już dobrych 20 minut, a nikt do cholery się nie zorientował, że jesteśmy w łazience. Ciekawa jestem ile jeszcze tutaj posiedzimy. Wstałam z podłogi i podeszłam do półki z kremami, pewnie siostry Ryana. Wąchałam wszystkie po kolei- tak, bardzo interesujące zajęcie, ale co lepszego miałam do roboty?
Nagle poczułam na plecach zimną wodę. Odwróciłam się, a tam Bieber stał z pustym już kubkiem i zwijał się ze śmiechu.
-Popieprzyło cię?! - krzyknęłam ocierając mokrą bluzkę.
-To za ten napój na stołówce.
Wkurzona wzięłam do ręki kubek i napełniłam go wodą, którą zaraz wylałam wprost na jego koszulkę.
-Zabawne nie? - zaśmiałam się ironicznie.
-Zaraz zobaczysz co jest zabawne- powiedział i podniósł mnie w pasie prowadząc w kierunku prysznica.
-Nieeeee, nieee, przestań, kurwa Bieeeber nie! - krzyczałam, bo wiedziałam jakie ma zamiary. Śmiał się idiotycznie i wciągnął mnie do kabiny prysznicowej.
-Jak odkręcisz wodę to nie żyjesz- powiedziałam, starając się przyjąć groźny ton głosu.
-Już się boje.- już odkręcał wodę, gdy wciągnęłam go do środka i woda poleciała na nas oboje.
Wystarczył moment a byliśmy cali mokrzy
-Zaaakręć to! - krzyknęłam.
Nareszcie udało nam się zakręcić wodę. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Ciekawa jestem co teraz zrobimy. Będziemy wracać do domu w mokrych ciuchach? - mówiłam przez śmiech.
-A mamy inne wyjście? - Bieber też się uśmiechał.
Chciałam się obrócić, ale poślizgnęłam się i wpadłam wprost w ramiona Justina. On obejmował mnie w pasie, a ja trzymałam ręce na jego ramionach.
-Przepraszam- wymamrotałam tylko niepewnie.
Nasze twarze były bardzo blisko siebie. Usta dzieliły dosłownie milimetry. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Jeszcze nigdy nie byłam z nim, aż tak blisko, jak w tym momencie, nawet wtedy w klasie odległość między nami była większa. Ta bliskość między nami była niebezpieczna, bardzo niebezpieczna. Na szczęście nagle usłyszeliśmy jakiś hałas, odwróciliśmy się i zobaczyliśmy, że do łazienki wchodzi Ryan. Patrzył na nas jak na idiotów. Popatrzyliśmy na siebie i zorientowaliśmy się, że cały czas się obejmujemy. Oboje byliśmy zmieszani, szybko się od siebie odsunęliśmy.
-Jakkolwiek dziwnie to pytanie zabrzmi to- co wy robicie razem, pod prysznicem? - Ryan nie krył zdziwienia, ale też rozbawienia.
W tym momencie razem z Justinem wybuchnęliśmy śmiechem. Tak, to musiało wyglądać dziwnie.
Ryan podał nam obojgu ręczniki. Owinęłam się nim i wyszłam z kabiny prysznicowej.
-Eeem Ryan, czy twoja siostra miałaby coś przeciwko, gdybyś pożyczył mi jakieś ciuchy od niej? - zaśmiałam się.
-Chyba nie, a zresztą nie mamy innego wyjścia - Ryan uśmiechnął się.
-Justin, tobie dam jakieś moje rzeczy, poczekajcie chwilę.
Chłopak znów zostawił nas samych. Zapanowałam niezręczna cisza. Żadne z nas nie wiedziało co ma powiedzieć. Na szczęście już po chwili znów pojawił się Ryan. Podał nam ciuchy i wyszedł.
-Dzięki- odpowiedzieliśmy równocześnie.
-Dobra, ja pierwsza się przebieram - powiedziałam do Biebera i spojrzałam na niego. Czy on mnie w ogóle słucha?
-Eem wyobraź sobie, że powinieneś teraz wyjść bo chcę się przebrać - walnęłam go lekko w ramię.
-Aaa tak, jasne - odpowiedział i wyszedł z łazienki. Zamknęłam drzwi i przebrałam się w suche rzeczy. Cały czas zawracałam sobie głowę tym co się wydarzyło. Czy to normalne aby dwójka nienawidzących się ludzi czasami po prostu zatracało się w swoich oczach? Rozczesałam mokre włosy i podsuszyłam je suszarką leżącą na półce. Otworzyłam drzwi i wyszłam z łazienki mijając Justina.
-Możesz iść - powiedziałam do niego i zeszłam na dół, gdzie impreza trwała dalej.
-I wtedy wchodzę, a oni są razem pod prysznicem.
-Ale w ciuchach?
-No taak.
Widocznie weszłam w momencie komentowania zaistniałej dzisiaj sytuacji.
-Ykhm - podeszłam do nich i odchrząknęłam charakterystycznie.
-Upsss, sorki Ron- Ryan spojrzał na mnie ze zmieszaną miną.
-Eh no ok. A tak dla wyjaśnienia. Nie wyobrażajcie sobie Bóg wie czego. Zatrzasnęliśmy się w łazience, no i jak my zwykle zaczęliśmy się kłócić, on oblał mnie wodą, ja jego aż w końcu wylądowaliśmy pod prysznicem w ciuchach i tyle. - wyjaśniłam całą sytuację.
-Aaaa, no tak, można było się domyślić- uśmiechnęła się Megan.
Po chwili dołączył do nas Justin. Przez resztę wieczoru dobrze się wszyscy bawiliśmy. Obyło się bez kolejnych wpadek, na całe szczęście.
Po 24 impreza dobiegła końca. Ludzie wychodzili dziękując za fajną imprezę. W końcu została już tylko nasza 6. Pomagaliśmy Ryanowi posprzątać dom po imprezie. Zabrało nam to pół godziny. Zmęczeni usiedliśmy w salonie.
-A wiecie co wam powiem?- zaczął Ryan.
-No?
-Słodko wyglądaliście jak się obejmowaliście. - zaśmiał się a my równocześnie z Bieberem, rzuciliśmy w niego poduszkami.
-No co?- zaśmiał się. W tym momencie Kelsey podniosła się z kanapy.
-Wiecie co?
-Hm ? - spytał Justin.
-Oboje lubicie zakłady, nie? - zwróciła się do nas.
-No - odpowiedzieliśmy równo.
-A co powiecie na taki zakład...

niedziela, 21 lipca 2013

Chapter six



Usiadłam przy stoliku z dumną miną, dosiadając się do przyjaciół. Uśmiech nie schodził mi z ust. Należało mu się, całkowicie nie rozumiem tego człowieka. Jeszcze wczoraj zachowywał się tak , no nie wiem miło? A dzisiaj już musiał oczywiście pokazać jaki to z niego kozak. On ma jakieś rozdwojenie jaźni czy co? Faceci sami w sobie są trudni do zrozumienia, a on to już w szczególności.
-Znowu się pokłóciliście? - powiedział Chris.
-To jego wina. Perfidnie na mnie wlazł i nawet nie przeprosił. A do tego nazwał mnie pustakiem. Nikt nie będzie mnie tak nazywał, a tym bardziej on.
Christian przewrócił teatralnie oczami.
-Ok, nie zaczynajmy znowu tej samej rozmowy, bo i tak wiem, że się nie zmienicie.
-No i tak ma być.- uśmiechnęłam się i upiłam łyk coli od Ryana, gdyż mój napój znajdował się na koszulce Biebera.
-Boże, już myślałam, że będzie chociaż chwila spokoju - powiedziałam, gdy zobaczyłam, że do naszego stolika zbliża się Justin. Dosiadł się do nas, niestety tylko koło mnie było miejsce. Ironia losu?
-O widzę, że bluzeczkę sobie przeprałeś - spojrzałam na niego z ironicznym uśmiechem na ustach.
-Jeszcze jedno słowo, a pożałujesz - usiadł koło mnie i spojrzał na mnie, tak jakby zaraz miał mnie zabić.
-Łu hu, już się boję - powiedziałam z sarkazmem.
-To lepiej zacznij.- warknął wrednie.
-Dobra, koniec tematu - upomniała nas Meg .
-Eej ludzie, dzisiaj piątek, ja mam wolną chatę. Co powiecie na imprezę?- zaczął Ryan, na co my od razu się ożywiliśmy.
-Jestem jak najbardziej za - uśmiechnęła się Kelsey.
W tym momencie Ryan wszedł na krzesełko i zwrócił uwagę wszystkich obecnych na stołówce, oznajmiając, że urządza dzisiaj u siebie imprezę o 20.
*
Po przerwie była biologia, całe szczęście nie było nauczycielki i było zastępstwo, na którym oglądaliśmy jakiś film przyrodniczy. No dobra, oni oglądali, ja się w tym czasie zdrzemnęłam.  Ale czy to moja wina, że się nie wysypiam ?
Po lekcjach wracaliśmy ze szkoły wszyscy razem. Wygłupialiśmy się i ciągle żartowaliśmy. Christian rozśmieszał nas opowiadanymi żartami.
-Bieeber , ale ty dzisiaj seksownie wyglądałeś w tej mokrej koszulce - zaczęłam się śmiać.
-Uwielbiam jak udajesz, że mówisz coś na żarty, a tak naprawdę, to wcale nie żartujesz - zaśmiał się z cwanym uśmiechem.
-No chyba coś ci się pomyliło. Jak mogłabym, nie żartując, użył słowa „Bieber” i „Seksownie” w jednym zdaniu?- parsknęłam ironicznym śmiechem.
-Noo Ronnie przyznaj w końcu, że ci się podobam.
-Czy ty jesteś jakiś psychiczny? Ile razy mam ci powtarzać, że mi się nie podobasz? Musiałabym być chyba chora na umyśle, żeby ci to przyznać.
-Zmuszę cię do tego - uśmiechnął się cwano.
-Pff, niby jak?
W tym momencie Bieber wziął mnie na ręce, a raczej zarzucił sobie na plecy. Wszyscy oczywiście zaczęli się śmiać, a ja miałam ochotę go zamordować.
-Puść mnie kretynie,  masz coś z głową- biłam go po plecach, ale on nic sobie z tego nie robił.  Rzucił mnie w liście, a sam się na mnie położył.
-No weź ze mnie zejdź no! Już drugi raz się na mnie kładziesz,  jakiś napalony jesteś czy co?!
-No oczywiście - szepnął mi do ucha.
-Zaraz zwymiotuję.  Jesteś obrzydliwy.
-Może ktoś by mi pomógł !? - krzyknęłam do pozostałych stojących z boku,  pękających ze śmiechu.
-Zejdę z ciebie jak przyznasz, że ci się podobam.
-Nie powiem tego.
-Jak chcesz - powiedział i zaczął wkładać mi liście pod bluzę.  Zaraz go zabiję, będę je później wykładała przez dziesięć minut!
-Przestań! Przysięgam, że cię zamorduję jak tylko będę miała okazję. I weź mnie nie obmacuj do cholery.
Śmiał się nic nie robią sobie z moich słów.
-Powiedz to skarbie. – zaśmiał się idiotycznie.
-Nie.- byłam już wkurzona do granic możliwości.  Myśli, że tak łatwo uda mu się to ode mnie wyciągnąć? Na pewno nie.
Włożył swoje ręce pod moją bluzkę. Teraz to już przegiął. Co on sobie do cholery wyobraża? Jest bardziej bezczelny niż myślałam.
-Teraz to Bieber przegiąłeś. Co ty sobie kurwa wyobrażasz?  Amandę sobie obmacuj, ale nie mnie.-krzyknąłem i udało mi się go z siebie zrzucić. Szybko się podniosłam, on również . Durnie się cieszył. Pierwszy raz aż tak bardzo mnie zdenerwował. Puściły mi nerwy i uderzyłam go w policzek.
-Zapamiętaj sobie jedno. Tym się różnie od Amandy,  że się szanuje i nie pozwolę, żeby byle jaki idiota mnie obmacywał, zrozumiane?- warknęłam wyciągając spod bluzy te cholerne liście.
Justin złapał się za czerwony policzek i spojrzał na mnie wrednie.
-Weź się ogarnij. Nie musisz od razu robić jakiejś chorej akcji, przecież nic ci takiego nie zrobiłem, a histeryzujesz jakbym cię zgwałcił.
-Sam się ogarnij i odwal ode mnie - odepchnęłam go i poszłam przodem, nie zwracając uwagi już na nic.
-Eeej Ron, zaczekaj - Ryan krzyknął za mną.
-Nie, mam dość . Wrócę sama do domu, jak najdalej od tego niedorozwoja.
Przyspieszyłam kroku i szybko byłam daleko przed nimi. Cała się wręcz gotowałam ze złości. W końcu doszłam do domu. Gwałtownie otworzyłam drzwi i zaraz nimi trzasnęłam.
-Zły dzień? - spytał tata od progu.
-Nie pytaj - odpowiedziałam i udałam się do swojego pokoju. Włączyłam sobie muzykę i położyłam się na łóżko.
I pomyśleć, że prawie pocałowałam się z tym idiotą. Dla niego liczy się tylko zaliczanie panienek. Nie wiem czy on kiedykolwiek dorośnie. Szkoda, że nie mógłby zachowywać się zawsze tak, jak wtedy u mnie. Może nawet mogłabym z nim normalnie rozmawiać. Ale nie, on woli zachowywać się jak skończony kretyn. Grrr, dlaczego zawracam sobie głowę Bieberem?
Podeszłam do szafy i zastanawiałam się co na siebie włożę na dzisiejszą imprezę u Ryana.
*Wieczór
-To ja już wychodzę - krzyknęłam i wyszłam z domu. Mieszkałam bardzo blisko Ryana, więc wyszłam 15 po 20. Po co miałam iść na sam początek, skoro wtedy i tak jeszcze się nic nie dzieje. Drzwi otworzył mi Chris.
-Hej Ron, wchodź - chłopak wpuścił mnie do środka.
Impreza trwała już w najlepsze. W tle leciało - Welcome to St.Tropez, było pełno ludzi. Wieści o imprezie szybko się rozniosły po szkole. Przywitałam się z pozostałymi. Z Bieberem dalej się nie odzywałam i dobrze.
Po pół godziny wreszcie impreza się rozkręciła.  Świetnie się bawiłam z przyjaciółmi i nie tylko, ze znajomymi ze szkoły również.
-Ronnie - usłyszałam za sobą głos, próbujący przekrzyczeć hałas. Odwróciłam się- Bieber.
-Czego?- warknęłam oschle.
-Możemy pogadać?
-Nie mamy o czym.- już chciałam się odwrócić, ale on złapał mnie za nadgarstek.
-Tylko 5 minut, proszę.
-No dobra.- powiedziałam w końcu.
-Chodźmy na górę, bo tutaj jest za głośno.
Weszliśmy po schodach do góry i udaliśmy się do łazienki. To było najcichsze obecnie miejsce.
-No mów co chcesz - powiedziałam i oparłam się o wannę.
-Eeem no dobra, chciałem przeprosić. Głupio się dzisiaj zachowałem.- zaczął, ale szczerze mówiąc nijak nie ruszały mnie jego słowa.
-Ty zawsze się głupio zachowujesz.
-Nie musisz być nie miła, chcę przeprosić.
-Taaa , to świetnie. To wszystko?- mówiłam, oglądając swoje paznokcie, pokazując swoje znudzenie.
-Zawsze musisz być taka wredna?
-Dla ciebie tak.
-Dobra, chciałem być miły, ale skoro ty nie potrafisz powstrzymać się od komentarzy, to nic tu po mnie - powiedział i pociągnął za klamkę.
-Eeee , drzwi się zacięły – powiedział po chwili, kiedy drzwi nie chciały się otworzyć.
-Co ?! - podeszłam do drzwi, próbując je otworzyć.
-Rzeczywiście , cholera.
-Masz komórkę?- spytał po chwili ciszy, a ja zorientowałam się, że zostawiłam ją na dole w torebce.
-Nie, zostawiłam na dole.
-Ja też . Cholera, w końcu ktoś tu przyjdzie, chyba zorientują się, że na nas nie ma.
-Nie wiem czy tak prędko. Wszyscy się bawią.- powiedziałam pesymistycznie, ale tak naprawdę realnie.
-No to jesteśmy w dupie - powiedział i usiadł na podłodze, opierając się o drzwi.
Jeszcze tego mi brakowało. Sam na sam z Bieberem w tak małym pomieszczeniu.

piątek, 19 lipca 2013

Chapter five


-Co byś zrobiła gdybym teraz chciał cię pocałować ?
Dosłownie "zatkał" mnie tym pytaniem . Chciałam coś powiedzieć , cokolwiek , ale nie umiałam wyduśić z siebie nic sensownego . Patrzył mi prosto w oczy przez co na chwilę straciłam zdolność racjonalnego myślenia . Ron , weź się w garść - pomyślałam .
-Chcieć to ty sobie wiele rzeczy możesz - starałam się przybrać jak najbardziej naturalny ton głosu .
-To może zadam pytanie inaczej . Co byś zrobiła gdybym cię teraz pocałował ?
-Zapewne dostałbyś po mordzie - odpowiedziałam obojętnie , przerzucając wzrok na ławkę .
Justin podniósł mi podbródek bym na niego spojrzała .
-Może warto zaryzykować ... - szepnął .
Nie wiem jak to się stało , że zaczęliśmy się do siebie zbliżać . Nie mam pojęcia co mi odbiło , że w ogóle do czegoś takiego dopuściłam . Nasze twarze dzieliły już dosłownie milimetry , nasze usta już prawie się stykały , gdy nagle ktoś gwałtownie wszedł do klasy . Szybko się od siebie odsunęliśmy i spojrzeliśmy na drzwi , przy których stał dyrektor .
-Dobra dzieciaki , z racji tego , że mam dobry dzień możecie już iść - rzucił nam dosyć miłe jak na niego spojrzenie i ponownie wyszedł z klasy .
Nie mogłam uwierzyć w to ci się przed chwilą wydarzyło . Prawie pocałowałam się z Bieberem ! Ocknęłam się i zaczęłam zbierać swoje rzeczy nie patrząc na Justina . Szybko wyszłam z klasy .
-Ronnie , zaczekaj - usłyszałam za sobą i odwróciłam się
-Co ?
-To w klasie ... co to było ? - powiedział Bieber .
-Nie wiem , chyba jakaś chwila otępienia czy coś . W każdym bądź razie zapominamy o tym
-Taaa , tego nie było . I nikt nie może się o tym dowiedzieć , stoi ? - powiedział i wyciągnął do mnie dłoń
-Stoi - przyłożyłam swoją dłoń do jego .
-Dobra , bo jeszcze nas ktoś zobaczy - powiedziałam i odeszłam do szafki .
Schowałam książki i udałam się w kierunku wyjścia ze szkoły , udając się do domu . Potrzebowałam teraz spokoju , żeby to wszystko sobie jakoś ułożyć , ale on najwidoczniej nie był mi pisany .
-Roooooonnie !- już od progu usłyszałam krzyki
-Coo ? - zdjęłam buty i weszłam do salonu , gdzie mama  dosłownie siedziała w stercie jakichś papierków a dookoła rzucały się zabawki (?)
-Jezus , a tutaj co tornado przeszło ? I skąd tutaj te zabawki ?  - rozejrzałam się po pokoju , w którym wszystko walało się na podłodze .
-Tak jakby . To zabawki Lucy , moja siostra z mężem ją dzisiaj przywieźli i dosłownie błagali żebym się nią zajęła do jutra bo oni muszą pilnie wyjechać .
-Ooo Lucy jest tutaj ? - uśmiechnęłam się . Uwielbiałam moją kuzynkę , Lu miała niecałe 3 latka i była przesłodka .
-Jest , śpi w pokoju Nick'a .
-To świetnie , jak wstanie to się z nią pobawię . A po co mnie właściwie wołałaś ?
-Dwie sprawy
-A dokładniej ?
-Po pierwsze , byłoby mi miło gdybyś pomogła mi tu ogarnąć
-Ehh no jasne , a ta druga ?
-Nick nocuje dzisiaj u kolegi , na urodzinach , a my z ojcem akurat dzisiaj mamy bardzo ważną kolację biznesową . To znaczy twój ojciec ma , ale powiedział , że ja też muszę tam z nim być . No i tutaj prośba do ciebie . Zajęła byś się dzisiaj Lu ?
-Jasne , nie ma problemu
-Dziękuje . A teraz zabierajmy się za ten bałagan .
Razem z mamą uwinęłyśmy się z tym bałaganem w 10 minut . Zjadłam obiad , po czym na dół zeszła Blaze z małą Lucy .
-Aaaa Lu - podeszłam do niej i wzięłam ją na ręce.
-Ciocia - dziewczynka klasnęła w ręce. Mimo , że jestem jej kuzynką to Lucy mówi do mnie ciocia .
-A wiesz , że dzisiaj będziemy same ? I będzie super zabawa - uśmiechnęłam się do niej .
-Tiaaak ? Siupel - Lucy zaśmiała się i mocno mnie uścisnęła .  Pobawiłam się trochę z małą i poszłam na górę odrobić lekcję i pouczyć się żeby wieczór mieć wolny na pilnowanie małej .
*
-Dobrze , Lucy jadła już kolacje , potem musisz ją tylko przebrać w piżamkę i położyć spać . To wszystko , ale póki co pewnie będzie chciała się bawić , więc zabaw ją jakoś - mama stała przy drzwiach z tatą i prawiła mi kazanie
-Ta, tak , mamo wiem , wszystko . Idźcie już - uśmiechnęłam się
-No dobrze . Pa
-Pa
Zamknęłam za nimi drzwi i obróciłam się w kierunku małej .
-Zabawa ? - zaśmiałam sie
-Taaaaaak
Najpierw bawiłyśmy się lalkami . Co jak co, ale to dziecko jest strasznie nadpobudliwe . Co chwilę musiałam gonić ją po całym domu . Po 15 minutach byłam już nieźle zdyszana .
-Lucy no ! Miałyśmy się bawić ! - zaśmiałam się , dysząc
-Złap mnie - mała śmiała się i uciekała , chowając się przy okazji po kątach .
W końcu opadłam na łóżko zmęczona . No cóż kiedy ostatni raz się nią opiekowałam , potrafiła tylko raczkować.
-Eeeej Lulu , chodź tutaj pora się przebierać w piżamkę !
Powoli traciłam już siły i cierpliwość . Było ciężej niż myślałam . Opieka nad małym dzieckiem nie jest jednak taka łatwa jak mi się wydawało . Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi . Wzięłam  na ręce i poszłam otworzyć . Kto to może być o tej porze ?
Otworzyłam drzwi i doznałam szoku . Stał przede mną Bieber .
-Eeeem  , hej . Zostawiłaś dzisiaj bluzę w klasie - podał mi ubranie .
-Eee dzięki - wydukałam . Od kiedy Bieber specjalnie fatyguję się żeby oddać mi bluzę?
-Myślałem , że nie masz siostry ?
-Co ? A tak . To moja kuzynka
Justin spojrzał na małą i uśmiechnął się do niej . Spojrzałam na Lucy , wyraźnie go polubiła bo uśmiechała się słodko , chowając się przy okazji zawstydzona za mną .
-Nie wiedziałam , że lubisz dzieci - powiedziałam
-Wielu rzeczy o mnie nie wiesz .
W tej chwili przyszedł mi do głowy pewien pomysł . Dziwny , ale całkiem dobry .
-Emm skoro lubisz dzieci to mógłbyś do mnie przyjść , chociaż na godzinkę . Ja już sobie zbytnio z nią nie daję rady - spytałam nieśmiało
-Jasne - zdziwiło mnie , że się zgodził . Sądziłam raczej , że mnie wyśmieję i karze się wypchać .
-Dzięki - wpuściłam go do środka .
Przeszliśmy do salonu , a Lucy od razu zaprosiła Justina do wspólnej zabawy , ciągnąc go za rękę aby usiadł na podłodze . Biebs uśmiechając się , usiadł i wziął ją na kolana .
-To twoje lalki ?
-Mhm - Lucy słodko się zawstydziła chowając buźkę w rączki . Uśmiechnęłam się na ten widok .
Zaczęli się bawić . Wyglądali naprawdę słodki . Po chwili mała , kazała mi przyłączyć się do zabawy . Tak , więc usiadłam obok i wzięłam jedną z lalek do ręki . Przez jakieś 30 minut zapomniałam , że siedzi tu ze mną mój wróg numer jeden i po prostu dobrze się bawiłam .
-Ok , a teraz trzeba już iść spać  - powiedziałam i podniosłam się
-Nie , nie , nie , ja nidzie nie idem - Lu przytuliła się do Justina .
-Ale już jest późno . Twoja mama by się gniewała  - Bieber nachylił się nad nią .
-No dooobze
To niewiarygodnie . Ja prosiłam się o to żeby grzecznie się przebrała przez 2 godziny a jemu wystarczyło 5 sekund .
Wzięłam ją na ręce i poszłam z nią do sypialni rodziców aby ją przebrać i położyć do spania .
-Dobranoc - powiedziałam i pocałowałam ją w czoło
-Doblanoc - zamknęła oczka i otuliła się kołdrą .
Zgasiłam światło i wróciłam do salonu .
-Jeszcze raz dziękuje , że się zgodziłeś - powiedziałam do Biebera
-Nie ma sprawy . Tylko wiesz , lepiej jeśli ..
-Nikt się o tym nie dowie - dokończyłam za niego
-Dokładnie
-Nie martw się nie zepsuję ci reputacji , mówiąc że bawiłeś się lalkami - zaśmiałam się
On również się uśmiechnął .
-To ja już będę się zbierał
-Jasne
Odprowadziłam go do drzwi .
-No to ten ..cześć - powiedział i otworzył drzwi
-Cześć
Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie . To było dziwne . Przez ten jeden wieczór w ogóle się nie kłóciliśmy , ani nie wyzywaliśmy .Można powiedzieć  ,że nawet mogłabym go polubić , gdyby zawsze taki był . Ale wiem , że już jutro w szkolę on znów pokaże swoje drugie oblicze . Aroganckiego i chamskiego podrywacza . Trudno, mi chyba nawet pasuję taki układ . Poszłam się przebrać i jeszcze raz zajrzałam do Lucy . Słodko spała  , więc wróciłam do swojego pokoju . Rodzice mają klucze , więc sami wejdą .
* Ranek
Obudził mnie mój nieznośny budzik . Wyłączyłam go i poszłam się ubrać , po czym zeszłam na dół .
-Dziękuje  , że się nią wczoraj zajęłaś - powiedziała mama nakładając mi jajecznicy .
-Nie ma sprawy
Po śniadaniu ubrałam się i wyszłam do szkoły .
O dziwo pierwsze 3 lekcje i w tym przerwy były spokojne , bez żadnych kłótni , wyzwisk czy wizyty u dyrektora . Ale oczywiście , to co dobre nie trwa wiecznie . Nadeszła przerwa obiadowa  . Szłam do stolika , trzymając w napój , gdy ktoś perfidnie przeszedł obok mnie tak aby mnie szturchnąć
-Uważaj jak chodzisz - powiedziałam wrednie i podniosłam wzrok . Przede mną stało Bieber z uśmiechem na twarzy .
-Mówi się przepraszam - rzuciłam z ironią
-Przepraszam tylko ważne osoby
-Na nic lepszego cię nie stać ?
-Stać , ale szkoda mi marnować na ciebie najlepsze teksty.
-Oh jakie to urocze , tak świetnie wykręcasz się gdy nie masz nic mądrego do powiedzenia .
-Do pustaków nie trzeba inteligentnych tekstów .- zaśmiał się sarkastycznie . Nie wytrzymałam , puściły mi nerwy . Wzięłam mój napój i wylałam go wprost na koszulkę Justina
-Co ty robisz idiotko !
-Gówno . Nie martw się mamusia ci wypierze bluzeczkę - powiedziałam i przeszłam obok  z dumną miną , zostawiając go samego .

środa, 17 lipca 2013

Chapter four

Justin ciągnął mnie za rękę idąc do góry. Zastanawiałam się, co ja właściwie robię? Do reszty mnie pogięło? Stop. Przecież pójdziemy na górę,  przesiedzimy te 20 minut i wciśniemy kit innym , że wyzwanie zrobione.  Proste nie? Doszliśmy do pierwszego, lepszego pokoju. Bieber puścił mnie przodem, a sam wszedł jako drugi i zamknął za sobą drzwi. Wygodnie walnęłam się na łóżko. On spojrzał na mnie jak na idiotkę.
-Czego się tak gapisz? Naprawdę myślałeś, że przyszłam tutaj na szybki numerek? - rzuciłam mu mordercze spojrzenie, po czym wybuchłam śmiechem.
-Była umowa. – powiedział, jakby to było oczywiste, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. Naprawdę, czasami przeraża mnie to, jaki z niego idiota.
- Nie było żadnej umowy. W wyzwaniu kazałeś mi przyjść z tobą na górę,  nie było mowy o czymkolwiek innym - powiedziałam obojętnie.
Tak naprawdę, nie wiem czemu, ale serce jakoś dziwnie szybko mi biło. To nie było normalne, to pewne.
-Przegrywasz - powiedział i już chciał wyjść z pokoju, ale szybko podniosłam się z łóżka i stanęłam w drzwiach, uniemożliwiając mu wyjście.
Tak, teraz chciał zejść na dół, oznajmić wszystkim, że stchórzyłam i wypominać mi to przy każdej naszej kłótni.  Nie mogłam na to pozwolić, ale do cholery, nie miałam też zamiaru tego z nim robić, na głowę jeszcze nie upadłam.
-A ty gdzie?
-Na dół.  Wycofujesz się z zadania, więc nic tu po mnie - chciał odepchnąć mnie na bok i wyjść, ale znów mu tu uniemożliwiłam.
-Co mam zrobić do cholery żeby zaliczyć to pieprzone zadanie?- powiedziałam wkurzona.
-Zgadnij - głupio się uśmiechnął, a ja przewróciłam teatralnie oczami.
W tym momencie miałam ochotę dać mu w twarz, ale tak żeby mnie popamiętał i to na długo .
-Jeśli sądzisz, że się z tobą prześpię to chyba jesteś jeszcze większym niedorozwojem niż myślałam.
-Słuchaj Ronnie,  naprawdę oszczędź sobie swoje jakże inteligentne  wypowiedzi i zdecyduj się. Zaliczasz swoje zadanie czy schodzimy na dół, a ty odpadasz  przez swoje tchórzostwo. A więc, co wybierasz ? - z jego twarzy nie schodził ten kretyński uśmiech.
Na chwilę się zamknęłam.  Jedno jest pewne.  Na pewno nie zgodzę się, żeby wygrał. Za bardzo go nienawidzę, żeby dać mu tą pieprzoną satysfakcję.
-Czekam. – powiedział, udając bardzo znudzonego.
-Dobra. – odpowiedziałam, a dopiero po chwili przeanalizowałam, co powiedziałam.
-Czyli?- spytał z niedowierzaniem.
-Gówno.  No chyba dobra znaczy,  zgadzam się na wykonanie mojego zadania.
-Serio?
-Ile jeszcze razy dzisiaj zadasz mi to pytanie?
-Myślałem , że ...- podrapał się po głowie, zdezorientowany.
-To nie myśl. To nie jest twoja mocna strona. Dobra, teraz to ty chyba masz zamiar stchórzyć, nie widzę żebyś zbytnio się za coś zabierał – parsknęłam mu śmiechem prosto w twarz.
Opcja numer dwa - to on się nie odważy i wyjdzie z pokoju. Tak, jestem genialna.
Wziął mnie za rękę i przywarł do ściany, po czym namiętnie pocałował. Kładąc ręce na moje biodra.
Upss, czekajcie jaka była opcja numer 3? Cholera, nie było opcji numer trzy. Co ja mam teraz zrobić?
No dobra , idiota, ale całował – cudownie.  Ale nie mogę przecież do niczego więcej dopuścić. Przegram czy nie,  już dawno miałam ochotę to zrobić. W tym momencie z całej siły kopnęłam go z kolana między nogi. Jaki miałam ubaw, kiedy zgiął się bólu, trzymając za krocze. Dosłownie zwijałam się ze śmiechu, ten widok naprawdę był komiczny, gdybym tylko nie zostawiła komórki na dole, na pewno był to nagrała.
-Co cię tak bawi? Jesteś nienormalna.- krzyczał na mnie, jednocześnie stękając z bólu.
-Już dawno chciałam to zrobić - powiedziałam przez śmiech i wyszłam z pokoju. Gdy tylko zeszłam na dół. Wszyscy stanęli na równe nogi.
-Już?- powiedzieli prawie równocześnie zrywając się z łóżka/ podłogi.
-Już, już. Justin nie dał rady –starałam się powiedzieć  to poważnie,  ale nie umiałam powstrzymać się od wybuchnięcie śmiechem.
Usiadłam wygodnie na kanapie, pokładając się ze śmiechu. Po chwili na dół zszedł też Bieber, cały czas trzymając się za krocze.
-Co ...wy tam wyprawialiście? - wydukał Ryan patrząc na Justina. Był jednocześnie zszokowany i rozbawiony.
-Justin przecenił swoje możliwości - próbowałam opanować śmiech, ale niezbyt mi to wychodziło .
-Zamknij się kretynko . - warknął wychodzą z kuchni, z workiem lodu.
Położył się na kanapie i przyłożył sobie lód do "tego miejsca".
-Eeeej ty go tak urządziłaś ? Wow, to wymagająca jesteś w tych sprawach - powiedział Christian patrząc raz na mnie raz na Biebera .
-Nawet do niczego nie doszło - powiedział Biebs .
-Złotko, za wysokie progi na twoje nogi, albo chyba powinnam powiedzieć jak na twojego ... -nie dokończyłam i znów wybuchłam  śmiechem
-Wyjaśni nam ktoś w końcu co się wydarzyło do góry? - powiedziała Kelsey.
-Oj no dobra, koniec zabawy. Do niczego nie doszło. Jeszcze mnie nie popieprzyło, żeby robić cokolwiek z tym idiotą. - powiedziałam.
-To dlaczego go boli ....... no ten wiecie? - spytała Megan.
-Bo ta idiotka mnie kopnęła. Ty masz naprawdę nierówno pod sufitem - spojrzał na mnie wrednie.
-Wolę mieć nierówno pod sufitem niż być tak zdesperowaną jak ty. Musisz posuwać się do jakichś idiotycznych podstępów, żeby dziewczyna się z tobą przespała.
-Chyba ci się coś pomyliło. Każda normalna dziewczyna by mi uległa,  ale,  że ty jesteś nienormalna to już nie mój problem.
-Pierdol się.
-Z przyjemnością , byle nie z tobą.
-Cholera i znowu się kłócicie. Czy wy nie potraficie normalnie ze sobą rozmawiać?- krzyknął Ryan.
-Nie! - odpowiedzieliśmy równo z Bieberem.
-Ja spadam, nic tu po mnie - powiedziałam i podniosłam się z łóżka.
-Dobrze zrobisz- warknął Bieber.
-Nikt cię o zdanie nie prosił. Zajmij się lepiej tym co masz w spodniach, bo jeszcze bezpłodny będziesz. O ile cokolwiek tam masz - odcięłam się i ubrałam bluzę.
-Przekonałabyś się, ale jesteś tchórzem.
-Wiesz, wolę być tchórzem niż mieć uraz do końca życia po tym widoku - powiedziałam i otworzyłam drzwi.
-Jeszcze do mnie przyjdzie.
-Mhm , zadzieram kiecę i lecę - powiedziałam sarkastycznie.
-Pa wszystkim , oprócz frajera - dodałam i wyszłam.
Byłam strasznie wkurzona . Ta jego pewność siebie doprowadzała mnie do szału. Uważa , że może mieć każdą . Możliwe,  ale na pewno nie mnie.
*
W domu zdjęłam buty i odłożyłam bluzę, po czym poszłam do salonu, w którym znajdowali się moi rodzice.
-Co na kolację ? – spytałam, czując jak mój żołądek domaga się jedzenia.
-W kuchni masz zapiekankę, odgrzej sobie.
Wzięłam do ręki komórkę i wybrałam numer do Kelsey, odgrzewając sobie jedzenie.
-Dalej jesteście u Chrstiana?
-Nie, ja już nie. To znaczy oni chyba jeszcze tak, ale ja już wracam. A co się stało?
-Nic, chciałam po prostu z kimś pogadać.
-A, ok. Eeej czyli na pewno , na górze wy nic nie ten ..tego?
-Oczywiście, że nie ! On jest chyba ostatnim chłopakiem na świecie z którym mogłabym to kiedykolwiek zrobić.  Nawet nie wiesz jak ja go cholernie nienawidzę.
-Uff to dobrze . To byłaby najgłupsza rzecz jaką mogłabyś zrobić.
-Wiem . Mam jeszcze trochę zdrowego rozsądku . A jak tam jego krocze? - zaśmiałam się.
-Chyba w porządku . To znaczy potem odłożył już lód , ale nie wyglądał za dobrze.
-Dobrze mu tak.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, po czym odłożyłam komórkę z powrotem do kieszeni i poszłam z jedzeniem do swojego pokoju. Położyłam talerz na biurku i włączyłam telewizor.  Po kolacji przebrałam się i poszłam spać.
*
Znów ten cholerny dźwięk budzika. Nienawidzę go. Jak sobie pomyślę,  że dzisiaj czeka mnie godzina w kozie,  w jednej klasie z Bieberem to odechciewa mi się wszystkiego. Przygotowałam się do szkoły i zjadłam śniadanie , po czym tata odwiózł mnie do szkoły .
W drodze do szafki, musiałam oczywiście spotkać Amandę. Nie ma to jak miły początek dnia.
-No i czego znowu ? - warknęłam wkurzona.
-Odwal się od Justina.
-A ciebie do reszty poryło? Mam w dupie twojego Justinka .
-No nie wydaję mi się. Widzę, że ciągle chodzicie po szkole razem.
-Bo on jest w mojej paczce idiotko.  To chyba oczywiste,  że chcą nie chcąc spędzam z nim dużo czasu.
-Ale ja widzę jak ty na niego patrzysz.
-To chyba czas najwyższy wybrać się do okulisty . Zobacz może gdzieś obok twojego psychiatry mieści się jakiś okulista . A teraz posuń to swoje grube dupsko bo chce przejść- powiedziałam i popchnęłam ją przechodząc obok.
-Grrr nienawidzę cię - usłyszałam za sobą.
-Wzajemnie.
Nareszcie doszłam do swojej szafki i wyjęłam książki. Przed klasą siedzieli już wszyscy
-Jak tam twoje narządy? - zaśmiałam się patrząc na Biebera.
-Gdyby nie fakt , że jesteś dziewczyną już dawno bym ci przywalił
-Och, jaki z siebie dobrze wychowany facet.  Tylko pozazdrościć  twojej wybrance.
-Słodki ten twój sarkazm. I tak wiem, że na mnie lecisz.
-Za mało cię wczoraj bolało?
W końcu się zamknął i w tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję. Niestety pierwszą lekcją była chemia. Czyli musiałam nie dość, że znosić dzielenie ławki z Bieberem to do tego podejrzliwe spojrzenia Smith. Tak jakby myślała, że za chwilę zapragniemy dokończyć to, co zaczęliśmy ostatnim razem w jej klasie. Justin chyba też o tym pomyślał, bo się zaśmiał.
Na szczęście ta lekcja odbyła się bez żadnych problemów. Tak jak wszystkie pozostało . Ale oczywiście teraz czekało mnie najgorsze. Koza.
Dyrektor zaprowadził nas do klasy i kazał zostać w niej aż do dzwonka . 45 minut - sam na sam z Bieberem . Świetnie !
Usiadłam w jednej ławce a on na drugim końcu klasy . Mi to pasowało . Im dalej od siebie tym lepiej . Przez pierwsze 20 minut zajmowałam się słuchaniem muzyki przez słuchawki, aż nagle przerwał mi nie kto inny jak Justin.
-Czego? – warknęłam.
-Odpowiedz mi na jedno pytanie.
Niechętnie wyciągnęłam z uszu słuchawki i przerzuciłam swój wzrok na niego. Oparł się o ławkę i nachylił  nade mną, będąc niebezpiecznie blisko mnie.
-Czekam.- powiedziałam udając znudzoną.
-Dlaczego nie chcesz przyznać , że ci się podobam?
Przewróciłam teatralnie oczami.
-Znowu zaczynasz? Niby skąd wyciągasz takie wnioski?
Przybliżył się jeszcze bardziej , co spowodowało , że nasze twarze dzieliły centymetry. Moje serce zaczęło walić jak młotem. Sama nie wiem dlaczego. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
-Widzę twoją reakcję kiedy jestem blisko .
-Normalnie reaguję – wydukałam.
-Wcale nie. Widzę na przykład teraz to w twoich oczach.
-No to źle widzisz.- starałam się mówić „naturalnie”, ukrywając drżący głos.
-Jeszcze jedno pytanie.
-No, gadaj.
-Co byś zrobiła gdybym teraz chciał cię pocałować?

piątek, 12 lipca 2013

Chapter three

Podszedł do mnie i usiadł przede mną.
- Rezygnujesz ? - spytał z cwanym uśmieszkiem. Był pewny, że stchórzę , nie zgodzę się żeby mnie pocałował i tym samym przegram. A potem wypominałby mi to, że ze mną wygrał i  że jestem tchórzem. Nie mogłam dać mu takiej satysfakcji.
-Nie- po chwili namysłu powiedziałam z dumą.
-Nie?- nie dowierzał, był wręcz pewny, że wygra. Z jego twarzy momentalnie zniknął uśmiech.
-Już mówiłam. Wiedziałam, że nie masz mózgu, ale o tym, że jesteś głuchy nie wiedziałam.- powiedziałam i zaśmiałam się ironicznie.
-Dobra koniec tego gadania. Zaliczcie to zadanie i gramy dalej - z uśmiechem na ustach ponaglił nas Chris, a wszyscy go po parli. Spojrzeliśmy z Bieberem na siebie. Żadne z nas nie chciało przegrać.
-Dobra, miejmy to już za sobą - powiedziałam i wzięłam głęboki oddech.
Bieber przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Zamknęłam oczy i już po chwili poczułam jego usta na swoich wagrach.
Pocałował mnie, a ja chcąc nie chcąc musiałam ten pocałunek odwzajemnić.
Nie było żadnych, zbędnych czułości. Zero uczucia czy jakiejkolwiek namiętności
- 1 - liczyli na głos
- 2
- 3
- 4
- 5
Już chciałam się od niego oderwać, ale Justin przedłużył pocałunek, a po chwili wepchał mi język do ust. Odepchnęłam go z całej siły od siebie. Pękał ze śmiechu .
-Fuuuuuuuuj , jesteś obrzydliwy- powiedziałam i demonstracyjnie otarłam dłonią usta.
-Nie mogłem się oprzeć, uwielbiam cie wkurzać - mówił i prawie dławił się śmiechem.
-A co się w ogóle stało?-spytała Kelsey.
-Ten idiota włożył mi język do ust. Booże, będę musiała zdezynfekować usta. - Wszyscy zaczęli się śmiać.
-Oj, ale przyznaj, że ci się podobało - powiedział i położył mi ręke na nodze.
-Po pierwsze skarbie, zabieraj rączki- uśmiechnęłam się sztucznie i zrzuciłam jego ręce z moich ud.
-A po drugie, wcale mi się nie podobało, wręcz przeciwnie. Już w podstawówce chłopcy lepiej całowali- powiedziałam i dumnie odrzuciłam na bok włosy.
-Uuuu, ostro- zaśmiał się Chris, a Bieber rzucił mu mordercze spojrzenie.
Tak naprawdę to sam pocałunek nie był taki zły. Niechętnie, ale muszę przyznać mu jedno- całować to on potrafi i to dobrze, bardzo dobrze. Ale nie mogłam oczywiście mu tego przyznać, nigdy w życiu.
-Mhm, Ronnie możesz oszukiwać innych, ale siebie samej nie oszukasz, przecież wiem, że ci się podobało- odpowiedział pewny siebie.
-A niech ci będzie - zaśmiał się, a ja miałam ochotę mu przywalić i to tak żeby miał ślad na swojej pięknej buźce na dobry miesiąc.
-Dobra, gramy dalej.
Graliśmy dalej , co chwilę dając sobie jakieś głupie wyzwania czy wyciągając z siebie wzajemnie prawdę . Po chwili Christian przyniósł alkohol .
-Ejj pogięło cię? Alkohol ? - powiedziałam oburzona
-Tylko trochę , tak dla zabawy .
-Ale ...
-Panna idealna jest za grzeczna żeby się napić - przerwł mi Bieber.
Spojrzałam na niego ze złością .
-A chcesz sie przekonać ? - wzięłam do ręki piwo i wzięłam duży łyk.
-Noooo , rozkręcasz się.
-Spieprzaj.
Ok, pomysł z alkoholem był głupi, bardzo głupi, a ja nie powinnam dać mu się tak łatwo sporowokować , ale to było sielniejsze ode mnie.
-Dobra, grajmy, a nie gadajmy - powiedziałam i zrobilam jeszcze jeden łyk .
Teraz kręcił Justin. Jak na złość wypadło na mnie .
-Prawda czy wyzwanie ? - wyszczerzył się
-Wyzwanie - nie chciałam być gorsza od niego.
-To w takim razię ....chodź ze mną na 20 minut na górę .
Po raz drugi, w czasie jednego wieczoru zakrztusiłam się napojem . Wszyscy spojrzeli na niego i zaczęli się śmiać . Ja sama również wybuchłam głośnym śmiechem
-Ja nie żartuję . To jest twoje wyzwanie - spojrzał na mnie z cwanym uśmiszkiem .
-Uuuu , a w jakim celu? - ze śmiechem powiedział Ryan .
-Wiadomym - teatralnie poruszał brwiami Bieber, a mnie momentalnie zemdliło .
Teraz dopiero rozległ się "śmiech na sali" .
-Justin, ty normalny nie jesteś. - Christian z trudem opanowywał śmiech .
-Chyba cię pojebało - krzyknęłam wkurzona.
-Czyli tchórzysz ?
-Gówno, nie tchórze . Chcę inne wyzwanie. - wykłócałam się .
-Na początku ustaliliśmy, że nie ma zmieniania wyzwań ani pytań. Nie można zmieniać zasad w trakcie gry.
-W takim razię nie gram dalej.
-Tak myślałem - uśmiechnął się głupio.
-Co masz na myśli?
-Wiedziałem , że stchórzysz przy tym wyzwaniu .
Na chwilę zamilkłam, w głowie miałam mętlik.
-A więc? - spojrzał na mnie wyczekująco. Zresztą nie tylko on . Wszyscy patrzyli na mnie ze skupieniem .
-Dobra.- krzyknęłam pod wpływem emocji.
-Serio?- wszyscy włącznie z Bieberem spojrzeli na mnie jak na idiotkę.
-Taaaa- warknęłam tylko.
-Eee noo to teen , chodź - Justin wstał i pociągnął mnie przy tym za ręke . Był kompletnie zdezorientowany . W życiu nie spodziewał się, że nie zrezygnuję . Był pewien , że się nie zgodzę i wygra. Ale ja oczywiście musiałam unieś się dumą .
Serce waliło mi jak młotem. Co mi do cholery strzeliło do głowy?
Christian, Ryan, Megan i Kelsey. - wszyscy patrzyli na mnie z szeroko otwartymi ustami .
Justin szedł po schodach, ciągnąc mnie przy okazji za sobą .
____________________________________________________________________
Dziękuje wam za 300 odsłon na blogu. Mam nadzieję, że się podoba.

niedziela, 7 lipca 2013

Chapter two

Niechętnie szłam do gabinetu dyrektora. Moje ciśnienie było powiększone do granic możliwości.
Nie mogę, po prostu wspaniale pierwszy dzień, a ja już ląduje na dywaniku.
- Ronnie, stój - usłyszałam głos Biebera. Dobiegł do mnie cały czas się śmiejąc.- Widziałaś jej minę ? - mówił prawie dławiąc się śmiechem
- No i co cię tak bawi ? - Spojrzałam na niego - pierwszy dzień a my już jesteśmy wysłani do dyrektora.
- Nie bój się on tylko wygłosi swój monolog i da nam spokój - objął mnie ramieniem, a ja szybko ściągnęłam jego rękę. Pod gabinetem zacisnęłam zęby.
- Lepiej kup sobie łóżko - odwróciłam się i zapukałam do drzwi po czym weszliśmy do sali.
- Mówiłem już, że na tobie śpi się wygodnie - wyszeptał mi do ucha.
W najmniej oczekiwanym momencie wybuchnęliśmy śmiechem. Minęło trochę czasu zanim się uspokoiliśmy. Callen ( dyrektor ) patrzył na nas jak na idiotów. Byliśmy częstymi gośćmi więc chyba się przyzwyczaił.
- Wiliams i Bieber co was tu sprowadza ? - Zapytał i popatrzył na nas zza biurka. Założę się, że wyglądaliśmy jak debile. Ledwo opanowaliśmy powtórny napad śmiechu.
-Co tym razem zrobiliście?- mówił, nawet nie podnosząc wzroku znad papierów.
-Właściwie to nic - powiedziałam i wygodnie rozłożyłam się na fotelu.
-A to "nic", czyli?
-Naprawdę nic nie zrobiliśmy. Nie nasza wina, że pani Smith ma nieprzyzwoite myśli. - Justin z trudem opanowywał śmiech, co udzieliło się również mi. Próbowałam powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem.
-Słucham?- Callen prawie zakrztusił się kawą.
-No bo to było tak.- wzięłam głęboki oddech i zaczęłam tłumaczyć. - Byliśmy z Justinem w klasie no i się trochę pokłóciliśmy. Wtedy ten idiot.. to znaczy Justin mnie przewrócił i usiadł się na mnie i....- nie zdążyłam dokończyć, bo dyrektor spojrzał na Justina jak na idiotę.
-Justin ..dlaczego usiadłeś na Ronnie? - spytał tak poważnym tonem głosu, że nie umiałam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem.
Spojrzałam na Biebera i widziałam jak próbuje zachować poważny wyraz twarzy.
-Pan też zaczyna? Usiadłem na niej żeby ją wkurzyć.
-Na pewno? -Callen spojrzał na nas, próbując dowiedzieć się prawdy.
-Pan myśli, że mogłabym dobrowolnie znajdować się tak blisko Biebera? Już wtedy brało mnie na wymioty - powiedziałam całkowicie obojętnie.
-Coś mi się wydaję, że jednak ci się podobało - szepnął Biebs śmiejąc się pod nosem.
-Coś mi się wydaję, że zaraz dostaniesz po mordzie - odpowiedziałam i uśmiechnęłam sie ironicznie.
-Dosyć tego. Nieważne co robiliście, musicie dostać karę.
-Co?- krzyknęliśmy praktycznie równocześnie.
-To co słyszeliście. Oboje przez tydzień będziecie siedzieć w kozie.
-Cudownie- powiedziałam z ironią i opadłam wkurzona na fotel.
-A teraz możecie odejść.
Wzięłam swoją torbę i otworzyłam drzwi.
-A potrzeby seksualne załatwiajcie poza szkołą - powiedziała dyrektor na odchodnym.
-Zapamiętam- krzyknął Bieber i trzasnął drzwiami. Wychodząc wpadłam wprost na Amandę.
-Uważaj jak chodzisz- warknęłam maksymalnie wkurzona i odepchnęłam ja, przechodząc obok.
-Aaaa Justin! - pustak uwiesił się mu na szyję.
Przewróciłam teatralnie oczami i szybkim krokiem odeszłam. Oglądanie ich miziana się było ostatnią rzeczą, na jaką miałam teraz ochotę. Schowałam do szafki książki i zamknęłam z impetem szafkę.
- A wy znowu byliście u dyrektora ? - przewrócił oczami Chris.
- Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś? - odgarnęłam włosy za ucho.
- Już powoli zaczynam. - uśmiechnął się promiennie - A tak swoją drogą gdzie Justin ?
- Zapewne liże się z Amandą - stwierdziłam ironicznie.
- To chyba nie ma sensu, żebym na niego czekał - podrapał się po karku. - Wracasz ze mną ?
- Jasne - uśmiechnęłam się promiennie po czym poprawiłam torbę na ramieniu i wyszliśmy ze szkoły.
- Wpadnij dzisiaj do mnie. Będzie cała paczka - powiedział z uśmiechem. - włączymy muzykę, zamówimy pizze - dokończył
- O której?
- 19?
- Ok, przyjdę.
Akurat doszliśmy do mojego domu, więc pożegnałam się i odeszłam. Zdjęłam buty i skierowałam się do kuchni.
- Co na obiad? - zapytałam rodzicielki
- Spaghetti, będzie za 5 minut - powiedziała uśmiechnięta.
- Okej - w tym czasie poszłam oglądać telewizor. Skakałam po kanałach próbując coś znaleść jednak na marnę. W godzinach popołudniowych są mało ciekawe programy.
Gdy zjadłam poszłam na górę, aby odrobić lekcję. Pierwszy dzień szkoły, a nauczyciele dają nam tyle zadania. Ugh.. i tak pewnie wiedzą, że mamy ich w dupie. Zdenerwowana rzuciłam ołówkiem w drzwi. Te zadania są okropne. Po skończonych lekcjach spakowałam się do szkoły i spojrzałam na wyświetlacz mojego IPhona, który wskazywał godzinę 17:59. Weszłam do garderoby i wzięłam czyste ciuchy po czym przebrałam się w nie. Zrobiłam makijaż i byłam gotowa do wyjścia.
- Idziesz na randkę ? - Zapytał tata gdy usiadłam na krześle w kuchni.
- Tato, pomyśl kto by ją zechciał ? - wtrącił się Nick
-Nie, wychodzę do Christiana, będzie cała nasza paczka.
-Aha. Tylko nie wracaj późno, pamiętaj, że jutro szkoła.
-No, niestety.
Ubrałam buty i bluzę, po czym oznajmiłam rodzicom. że wychodzę. (...)
(...) - Siema Ron - Chris wpuścił mnie do domu.
- Hej - uśmiechnęłam się
W pokoju siedzieli już wszyscy, tocząc jakąś rozmowę .
Przywitałam się ze wszystkimi. No oczywiście oprócz Biebera. Z głośników leciała muzyka.
-Twoich rodziców nie ma? - zwróciłam się do Christiana.
-Nie, wrócą późno- odpowiedział i zrobił łyk coca-coli.
Zamówiliśmy pizzę i oglądaliśmy jakiś film. Gdy senas dobiegł końca Ryan wyłączył DVD i biorąc do ręki pustą butelkę spytał.
-Gramy w butelkę?
-Na prawda czy wyzwanie? - dopytałam, zastanawiając się czy to dobry pomysł.
-Mhm- odpowiedział. Spojrzeliśmy wszyscy na siebie wzajemnie.
-Noo, niech będzie - powiedziała Kelsey. Ryan uśmiechnął się i położył butelkę na podłogę, a my zaraz się do niego dosiedliśmy.
-Kto zaczyna?- spytałam, biorąc do ust żelka.
-Ja- Ryan zakręcił butelką, która już po chwili zatrzymała się na Christianie.
-Prawda czy wyzwanie ?
-Prawda.
-W takim razie ...czy kiedykolwiek pomyślałeś o tym, żeby chodzić z którąś z dziewczyn? Mam na myśli Ron, Meg i Kels.
Widziałam jak Chris spłonął rumieńcem.
-No odpowiedz - śmiejąc się dopingował go Justin.
-No...ee, możliwie- powiedział niepewnie.
-Dobra, dobra teraz ja kręcę. - wziął butelkę i zakręcił nią. Zatrzymała się na Bieberze.
-Prawda czy wyzwanie ?
-Wyzwanie- po chwili namyłsu odpowiedział Biebs.
-Hmmm.... już wiem. Pocałuj Ronnie - Chris uśmiechnął się cwanie. Zakrztusiłam się napojem, który piłam. Spojrzałam na Chrisa wzrokiem, który mógłby zabić, gdyby tylko się dało.
-Co? Mam całować to coś? - krzyknął Bieber oburzony.
-Myślisz, że dla mnie myśl całowania się z tobą nie przyprawia o mdłości? - odcięłam się.
-Nie ma zmieniania wyzwań. Musisz je zrobić - powiedziała Meg.
Dałabym sobie rękę uciąć, że wszyscy oprócz mnie i Biebera mają niezły ubaw i zrobili to celowo.
-Dobra, ale zwykły buziak w usta i tyle - powiedział Justin.
-To żaden pocałunek. 5 sekund - wtrąciła się Kelsey, a ja miałam ochotę ją zamordować.
-Chyba cię pogięło! - krzyknęłam oburzona. Byłam na nich wściekła.
-Tchórzycie? - Ryan spojrzał na nas drwiąco.
Popatrzyliśmy na siebie z Justinem. Nienawidzimy się, ale jedno nas łączy. Oboje nienawidzimy przegrywać .
-No dobra, niech będzie - powiedział Justin, a mnie zatkało.
-Co? - sądziłam, że nie ulegnie namowom.
-No co? To tylko gra, nie chcę przez ciebie przegrać. No chyba, że ty wymiękasz- zaśmiał się cwanie.
Co jak co, ale nie mogłam dać mu satysfakcji, bo znając jego, wypominałby mi to przez następne 10 lat.
-No chyba żartujesz? Ja na pewno nie wymiękam - powiedziałam pewna siebie.
-No to zabierajcie się do roboty - zaśmiał się Ryan.
Bieber podszedł na kolanach do mnie i usiadł przede mną.